Emocje po Oscarach już opadły. Tak, byłam rozczarowana tym, że twórcy filmu nie otrzymali ani jednej statuetki, chociaż zasługiwali – i cały świat o tym wie. Kocham ten film za zdjęcia – obrazy malowane pędzlem wielkiego mistrza, jakim jest Łukasz Żal. Ale nie tylko, bo kocham filmowe arcydzieła reżysera, chociaż dla mnie największym klejnotem jest „Ida”. Dla mnie największym aktorem tego filmu jest Borys Szyc – rola komunistycznego decydenta całkowicie mnie urzekła, chociaż wcześniej to „tak sobie” reagowałam na tego aktora.
Brak Oscara to w tym przypadku żadna przegrana – Pawlikowski pokazał światu jak się tworzy film, o którym mówi się w każdym zakątku kuli ziemskiej. Pokazał magię kina, która być może ostatnio hipnotyzowała ludzi w tak ogromnym stopniu za czasów kina niemego. Reżyser nie musi nic nikomu udowadniać, a „Zimna wojna” i tak zebrała wiele prestiżowych nagród.
Zastanawiam się czy konkurencyjna „Roma”, którą można zobaczyć na platformie Netflix, nie jest znakiem czasów – nie w sensie artystycznym, ale w sensie wielkich filmów, które można zobaczyć w internecie, co może oznaczać powolne odchodzenie od kina. Z drugiej strony e-booki nie wykluczyły książek drukowanych, więc może chodzi o pokazanie, że coś znaczy całkiem nowy sektor rynku i że należy się z nim liczyć. A może Ameryka chciała wkurzyć Trumpa i pokazała, że dla niej nie ma żadnych murów? Nie wiem, dopiero zabieram się za Romę, chociaż obawiam się, że ten film to nie są w ogóle moje klimaty.
Foto: film „Zimna wojna”
Tagi: Agata Kulesza, Borys Szyc, Joanna Kulig, Paweł Pawlikowski, Tomasz Kot, Łukasz Żal