Bez wątpienia jedna z najpiękniejszych pisarek na świecie. Na pytanie jak radzi sobie z nadmiarem urody nie odpowiada. Autorka wspaniałych, poczytnych książek dla kobiet, między innymi „Kruchość porcelany”, „Serwantka”, „Demi-Sec”, „Mimo wszystko”, „Kolejność uczuć”, „7 kolorów tęczy”, „Szeptem”, „Gra wstępna”. Mówi się, że jest aniołem w ludzkiej postaci. Wielu początkujących pisarzy może zawdzięczać właśnie Jej przestrzeń na przedsmak pierwszego druku.
Dorota Zgutka: Twój dorobek literacki jest imponujący. Wielbiciele Twej twórczości są niepoliczalni. Każdy kolejny tytuł to niekwestionowany sukces. A jakie były początki?
Monika Sawicka: Imponujący dorobek literacki ma Katarzyna Michalak, ja jestem W normie – jedna książka rocznie – to akurat tyle by Czytelnik ani się nie przejadł, ani nie zapomniał.
Na początku był poważny małżeński problem i mój pomysł na jego rozwiązanie – zdystansowanie się do tego, co się działo, złapanie perspektywy. A jak najlepiej to zrobić? Stanąć dalej, wtedy więcej widać. Może niekoniecznie ostrzej, ale szerzej. Można też opowiedzieć komuś i posłuchać, co ma nam do powiedzenia. Można tę opowieść przelać na papier. Można też nie zrobić nic i obwiniać cały świat za porażkę. Kochałam pisać od podstawówki. Więc wybrałam tę formę komunikacji z samą sobą i tym, co mnie wtedy zabijało. Zaczęłam pisać. Ale nie prowadziłam dziennika, już po kilku kartkach okazało się, że pojawiają się nowi bohaterowie i wątki. „Kruchość porcelany” pisała się sama – jest kompilacją mojej rzeczywistości z marzeniami. Stworzyłam coś na kształt azylu, który na tamten czas uratował mi życie. A na dzisiaj – prawie mi je zabrał. Nie wiedziałam, że pisząc tę powieść – w warstwie fikcyjnej – ukręcę sobie bat. Niestety są na tym świecie ludzie, którzy czytają powieści w sposób literalny – dosłownie. Nie dopuszczają myśli, że pisarz może kreować, wymyślać historie. Uważają, że wszystko co opisują pisarze, zdarzyło im się naprawdę. Wiem jak to brzmi. Uwierz, że znam takich ludzi. Kiedy napisałam „Kruchość”, posłuchałam rady pewnego niezwykle mądrego mężczyzny, pisarza i odważyłam się wysłać maszynopis do kilku wydawnictw. No i tak się zaczęło.
Dorota Zgutka: Zuzanna Maks z „Kruchości porcelany” jest ofiarą przemocy domowej. W Polsce to nadal temat tabu. Odważny jak na debiut. Czy łatwo Ci było wyjść z tym tematem do czytelników?
Monika Sawicka: Bywamy ofiarami przemocy każdego dnia, nawet nie mając świadomości, że tak jest. Przemoc ma wiele odmian. Ta fizyczna jest najbardziej widoczna i rzeczywiście dziś mówi się o niej znacznie więcej niż dwanaście lat temu, gdy ukazało się I wydanie „Kruchości”. Zmieniło się też prawo. Ale agresji jest coraz więcej. Mówisz, że temat odważny jak na debiut. To kwestia znowu odpowiedniej perspektywy- nie zastanawiam się pisząc książkę, czy się spodoba, czy temat za lekki, czy za ciężki, czy na czasie. W ogóle się nie zastanawiam, tylko siadam i piszę, ale tylko wtedy, gdy mam coś do powiedzenia. Coś – moim zdaniem – sensownego i istotnego. Nie takie jakieś pitu pitu. Pitu pitu to ja mogę z przyjaciółką, chociaż i tak szkoda mi czasu na nic nie wnoszące rozmowy o dupie Maryni. Co z kolei nie znaczy, że jestem śmiertelnie poważną pisarką bez poczucia humoru i dystansu do siebie i świata. Jestem śmiertelnie niepoważna i mam odwróconą hipotekę. Tak określił mnie ktoś dla mnie ważny. Jestem chodzącym oksymoronem i odwróconą hipoteką. Czyli wszystko wspak, po przekątnej, od dupy strony. Ale nigdy bez sensu. Czekam aż ktoś napisze książkę – 100 twarzy Sawickiej. Pewnie zrobię to sama pod męskim pseudonimem…
Dorota Zgutka: Czytając Twoje książki można naprzemiennie umierać ze śmiechu lub konać z zapłakania. Omal nie zginęłam od „gum do żucia dla dorosłych”. Czy masz już jakieś czytelnicze ofiary na sumieniu?
Monika Sawicka: Cieszę się, że się dobrze bawiłaś. A zmarszczki mimiczne są od robienia wiesz czego? Po latach doświadczeń wrzucam erratę: wręcz odwrotnie. Zmarszczki się rozprostowują. O ofiarach w ludziach nic mi nie wiadomo, były natomiast przecieki o zaplutych monitorach i zalanych klawiaturach. Słyszałam też o atakach zbiorowej histerii w pociągach i innych środkach transportu – śmiech jest zaraźliwy. Słyszałam też, że po lekturze „Siedem kolorów tęczy” kobiety zrywały zaręczyny dwa tygodnie przed ślubem. Wierzę w to, bo sama podczas lektury „Samotności w sieci” miałam ochotę zbałamucić kelnera, który przyniósł mi sałatkę owocową do pokoju. Powstrzymałam się, ale nie mając zaufania do siebie, kazałam mu to zostawić pod drzwiami, bo nie wiem, co by było, gdyby wszedł. Słowo pisane ma wielką moc i może w niebywały sposób wpływać na naszą wyobraźnię.
Dorota Zgutka: Czy czujesz się już pisarką TOP’ową?
Monika Sawicka: Czuję się pisarką, która wie co chce przekazać, której zależy na tym, by poprzestawiać meble w głowach tych, którzy sięgną po moje książki. Nigdy nie brałam udziału w żadnym wyścigu – kiepsko biegam, to nie Wielka Pardubicka, a ja nie jestem klaczą, choć pełnej krwi tak. Wszelkiego rodzaju rankingi, listy sprzedażowe – i tym podobne – nie są tym, co mnie zatrzymuje choćby na pół sekundy. Jestem pisarką kontrowersyjną, moje książki albo się kocha albo hejtuje. Nie ma niczego pośrodku. Jestem pisarką, która opisuje świat i ludzi. Nie wszystkim się ta prawda może podobać, nie każdy ją umie unieść. To tragiczne, że ludzie tak domagają się prawdy, a kiedy ją dostają, okazuje się, że wcale nie byli na nią gotowi. A najbardziej tragiczne jest to, że gdy się ludziom mówi prawdę, to w nią nie wierzą, śmieją się. Ale gdy karmi się ich gładkimi kłamstwami, wymyślanymi na poczekaniu – łykają je jak misio miód. Piszę o prawdzie niewygodnej, bo naszej, nie sąsiedzkiej – naszej. Każdy może być bohaterem moich powieści. Czytelnicy piszą do mnie listy, w których dzielą się bardzo intymnymi historiami oraz wrażeniami z czytania – często powtarzają się takie: „czytając oglądałam się za siebie, rozglądałam na boki i zastanawiam skąd znasz moje życie?“. Jeśli to ma być wyznacznikiem TOP’owości – to tak. Czuję się czytaną i rozumianą pisarką.
Dorota Zgutka: Czy planujesz „wejść” do wielkiego wydawnictwa?
Monika Sawicka: Teraz planuję raczej wyjścia niż wejścia. Na to będzie czas. Teraz układam się od początku. Ale jeśli dostanę poważną propozycję, która nie obrazi mnie, a z wydawcy nie zrobi pajaca, to się zastanowię.
Dorota Zgutka: Masz liczne spotkania autorskie. Można powiedzieć, że są to „literackie trasy”. Jak jesteś przyjmowana w trakcie osobistego kontaktu z Czytelnikami, jak przez organizatorów i jak sama odbierasz spotkania z osobami zainteresowanymi Twoją twórczością literacką?
Monika Sawicka: Każde z tych spotkań jest inne, choć problemy z jakimi się borykają ludzie, podobne. Bywa bardzo często, że zostaję kimś w rodzaju spowiednika, jestem studnią, do której wpadają najintymniejsze opowieści. Nigdy nie wyszły dalej i nigdy nie wyjdą. Ludzie obdarzają mnie zaufaniem, a jestem przecież obcym człowiekiem. Jednak to mnie postanowili powierzyć to, co im ciążyło czasem od lat. Niekiedy oczekują ode mnie porady, niekiedy chcą tylko o tym opowiedzieć. Matka Teresa z Kalkuty mawiała: „Kiedy rozmawiasz z drugim człowiekiem, rób to tak, jakby był ostatnim na ziemi”. Staram się, poświęcam maximum uwagi przy minimum czasu, jaki niestety mam. Dla mnie każde spotkanie jest ważne. A obecni na nim ludzie nieprzypadkowi. Widocznie potrzebowali usłyszeć to, o czym mówię. Refleksji pragnęli. Zaciągnięcia hamulca ręcznego. Biblioteki zawsze przyjmują mnie ciepło i serdecznie. Pieką ciasta, przygotowują poczęstunki, a często zdarza się, że w prezencie dostaję wyroby regionalnych rzemieślników, twórców. Albo wielki kosz z wekami na zimę – maliny w syropie, grzybki marynowane, dżemy, ogórki. To emocje nie do opisania.
Dorota Zgutka: Którą z Twoich książek kochasz najbardziej i dlaczego?
Monika Sawicka: Mam zdrowy, choć bardzo emocjonalny stosunek do wszystkich moich książek, traktuję je jak własne dzieci. Z całą pewnością „Kruchość porcelany” dlatego, że to moja pierwsza książka i sporo w niej mnie.
Musiałam uporać się z pewnym problemem i ona mi bardzo pomogła, a konkretnie to, co działo się po jej wydaniu. Lista bestsellerów, zmiana spojrzenia na siebie. Przeszłam wielką przemianę. Uwierzyłam, że jestem coś warta. Ofiary domowej przemocy są wbite w kąt, poniżane, mają dramatycznie niską samoocenę, zaczynają szybko myśleć, że same nic nie znaczą, że nikt ich nie lubi, nie szanuje. Z perspektywy czasu widzę, że popełniłam kilka błędów, za które niemal zapłaciłam życiem, ale mam teraz szansę je naprawić.I to robię.
Dorota Zgutka: „Pytać pisarza, co myśli o krytykach, to jak pytać latarnię uliczną, co myśli o pieskach, które podnoszą tylną nogę i na nią sikają” – Janusz Leon Wiśniewski. Co Monika Sawicka o nich myśli?
Monika Sawicka: Krótko – jak będę chciała pocierpieć. to sobie przytrzasnę palce drzwiami zamiast czytać recenzje krytykantów – bo prawdziwych krytyków ze świecą szukać. Nie chcę wchodzić dalej w ten temat, bo musiałabym zejść kilka kondygnacji w dół, a dobrze mi na poziomie, na którym jestem.
Dorota Zgutka: Jaki są Twoje literackie marzenia? Co byś chciała jeszcze osiągnąć?
Monika Sawicka: Napisać książkę ze Stephenem Kingiem. Może wtedy co niektórzy uwierzyliby, że historie, które opisuję w swoich powieściach – dramatyczne, emocjonujące, bolesne, radosne, do bólu prawdziwe prawdą czasów i sytuacji znanych nam z mediów i własnych podwórek, nie są moimi własnymi. Gdyby pisarze opisywali wyłącznie swoje życie, Stephen King dawno powinien odsiadywać sto tysięcy lat więzienia, bo w jego powieściach trup ściele się gęsto. Czasem się cieszę, że nie piszę kryminałów, bo już dawno miałabym przekopany ogródek w poszukiwaniu nieboszczyków z kart moich książek.
Zatem takie mam marzenie, żeby ludzie wykazywali się dystansem podczas czytania’ chyba, że to literatura faktu i jest to wyraźnie zaznaczone.
Pisanie w pierwszej osobie jest wygodne, bardziej dociera do Czytelnika, ale kij ma dwa końce – może powodować, że utożsamiamy autora z bohaterem. I dupa zbita. Się potem tłumacz, że to czy tamto. I to wcale nie jest zabawne, bo ludzie potrafią zrujnować życie. Akurat wiem, bo skutecznie zrujnowano moje życie. Siedzę na dymiących zgliszczach.
Dorota Zgutka: Jesteś też dziennikarką. Masz swój program w RET-SAT. Opowiesz o tej pracy?
Monika Sawicka: Co tu opowiadać. Fajnie jest, a zazwyczaj jak jest fajnie, to jest cienko z kasą. Ale takie czasy – najczęściej gdy robimy coś super przyjemnego, to robimy to z potrzeby albo serca albo ambicji. Lub jednego i drugiego. Ta praca jest niesamowita dlatego, że dzięki niej poznaję fantastycznych ludzi i wiem, że takich altruistów zwanych zamienne głupkami, jest naprawdę sporo. Często nie mają dość pieniędzy by na czas zapłacić za prąd lub czynsz, ale to dzięki nim tego świata jeszcze nie pochłonął ogień piekielny.
Dorota Zgutka: Co radzisz początkującym pisarzom?
Monika Sawicka: Żeby się nie ekscytowali wysyłanymi im szablonowymi odpowiedziami od wydawców, którzy szukają pieniędzy i znajdują je wykorzystując ich entuzjazm i naiwność, proponując wydanie książki na zasadzie współfinansowania. To nieuczciwe, nieetyczne i niemoralne.
Dorota Zgutka: Czy chciałabyś wystąpić kiedykolwiek w reality show albo w programie typu „Taniec z Gwiazdami”? Czy chciałabyś się znaleźć na okładce poczytnego pisma?
Monika Sawicka: A po co? Nigdy nie miałam i nie mam parcia na szkło, a reality show mamy w codziennym życiu. Telewizyjne reality jest dokładnie wyreżyserowane, nie piszę się na okłamywanie widza. Tańczę kiedy chcę i z kim chcę. Próżność zaspokajam milionami selfie, wieszam je na fejsbuku, które pismo ma więcej odbiorców niż FB? A umiejętnie korzystając z programów do obróbki zdjęć można znaleźć się nie tylko na okładce pisma, ale też na bilbordach, telebimach , tramwajach i londyńskich autobusach.
Jeśli ktoś złoży mi propozycję okładki i wartościowej rozmowy, przemyślę ją i najprawdopodobniej skorzystam. ponieważ nigdy nie przepuszczam okazji do podzielenia się z Czytelnikami tym, co w sobie noszę.
Dorota Zgutka: Słowo do odwiedzających kultura.fm
Monika Sawicka: Pozdrawiam Czytelników, Internautów, Fanów, Biblioteki i Wydawców. Mocno całuję moje koleżanki pisarki oraz bliskich mi życzliwych, rodzinę, przyjaciół i znajomych. Niech moc będzie z Wami.
Tagi: Monika Sawicka, wywiady