Książka – by była zauważona przez duże i liczące się wydawnictwo – musi mieć silne znamiona komercyjnego sukcesu. Niestety – w tej grze całkowicie odpadają książki, które są wartościowe, ale nie dadzą wydawnictwu zarobić. Dlatego tak trudno jest debiutantom – bo ile tych debiutów rocznie wypływa? Kilka na krzyż? To oczywiście realia polskiego rynku wydawniczego, ale debiutantów jest wielu, tylko nie każdy może sobie pozwolić na współfinansowanie swojego pierwszego dzieła, przez co z automatu decyduje się albo na selfpublishing lub na wydawnictwo małe, które w ogóle nie zapewnia książkom promocji.
Nie ma co ukrywać: by książka niezależna zaistniała na rynku, wymaga ogromnych nakładów finansowych na reklamę. Często można odnieść wrażenie, że ogromną szansą są konkursy literackie – przy czym dla debiutantów jest ich bardzo mało, a dla reszty autorów – a kto zwróci uwagę na książkę wydaną w ramach selfpublishingu? Nagrodzić trzeba dzieło autora współpracującego z większym i rozpoznawalnym wydawnictwem.
Książka niezależna ma spore szanse na spotkanie z czytelnikiem podczas kulturalno – handlowych wojaży po wsiach i małych mieścinach. Tam ludzie są bardziej życzliwi dla nieznanych nazwisk i mniej w nich pogardy dla książek niezależnych. Internet? – a gdzie tam, książka bez świadomie ukształtowanej reklamy przepadnie w czeluściach ofert wydawniczych.
Więc czy warto zajmować się w ogóle pisaniem będąc autorem niezależnym? Komercyjnie absolutnie nie – pisząc taką książkę można nastawiać się na spełnienie marzenia o byciu pisarzem, ogromnej satysfakcji z pojawienia się książki. Pod żadnym pozorem nie ma co nastawiać się na finansowy sukces jeśli nie ma się popularnego profilu w mediach społecznościowych lub nie prowadzi się poczytnego bloga tematycznego. Natomiast można po cichu liczyć na to, że dzieło niezależne wypłynie po latach na fali sukcesu, bo zmienią się czasy i rynek przestanie tolerować komercyjne gnioty i zacznie szanować dobre pióro, które nie ulega żadnym trendom i jest dobre, bo po prostu jest dobre. Nie dajmy się oszukać – wybitnych dzieł nie pisze się i nie wydaje raz na kwartał (takich ruchów często domagają się wydawnictwa). Praca nad nimi może trwać i całą dekadę, czego przykładem jest „Sto lat samotności” G.G. Marquez’a.
Tagi: książka niezależna