Film oglądałam jakiś czas temu, ale dopiero teraz zabieram się za jego recenzję – potrzebowałam oddechu, gdyż dzieło zdobyło wykwintne notowania, a ja ze zdziwieniem nie mogę się z tymi pochwałami zgodzić. Kocham kino europejskie, byłam ciekawa jak poradzi sobie Kasia Smutniak – nie wiem dlaczego konwencja filmu w ogóle nie przypadła mi do gustu. Pozorna kolacja w gronie przyjaciół pokazuje, że nic nie jest takie, jak przedstawiają to ludzie, których znamy i z którymi jesteśmy bliżej. W finale okazuje się, że cała prawda o kimś bliskim może leżeć w sms-ach czy późnych rozmowach telefonicznych.
Cała akcja praktycznie rozgrywa się przy stole – w końcu jest to kolacja ze znajomymi. Spodziewałam się zaskakujących dialogów, ale dla mnie wszystko było przewidywalne i nudne. Normalnie porywało mnie do snu i w stanie oglądalności trzymała mnie jedynie Kasia Smutniak. Dziewięćdziesiąt sześć minut musiałam podzielić na dwa dni, po prostu nie byłam w stanie filmu oglądać. Może jest i to kino wytrawne, ale na pewno nie dla mnie. W sumie to zastanawiałam się, skąd takie laury spadły na ten film, przecież w Europie kręci się arcyciekawe filmy.
Aż strach się bać przy wystawianiu nieprzychylnej opinii, bo w końcu film ma wielu wielbicieli. Mnie ta historia, która przecież może dotyczyć każdego człowieka, wcale nie ujęła. Czułam nudę, co chwila zerkałam na zegarek i nie mogłam pojąć dlaczego przy tym filmie zamiera czas i wlecze się bezlitośnie jak flaki z olejem. Gdybym była na takiej kolacji, bardzo szybko bym szukała drzwi. Jakichkolwiek – wyjściowych, balkonowych. A najlepiej ewakuacyjnych.
Tagi: Kasia Smutniak, Paolo Genovese