Doktor Martin to bardzo dobry chirurg, który z powodu osobliwej przypadłości musi porzucić swoją karierę lekarską w Londynie i przenieść się do Kornwalii. Po latach praktyki chirurga zaczął zauważać w pacjentach coś więcej niż ciało, przez co nabawił się wstrętu do krwi. Niestety, jego podejście do ludzi kończy się na tym, że mdleje na widok krwi. Na każdego człowieka patrzy przez pryzmat jednostki chorobowej. Praktycznie nie nawiązuje kontaktu z mieszkańcami wioski, jeśli nie dotknęła ich choroba. Przez to odbierany jest jako osoba nieuprzejma, zimna, obojętna. Najbardziej cierpi na tym jego ukochana Louisa.
Zakochałam się w klimacie tego serialu. Uwiodło mnie piękno Kornwalii. Nie da się ukryć, że sama chciałabym zamieszkać w tak urokliwym miasteczku. Niekoniecznie pod jednym dachem z Doktorem Martinem, gdyż w każdym odcinku wychodzi na to, że jest to rasowy gbur. Osobiście raziło mnie jego okropne podejście do psów. Najbardziej polubiłam rodzinny duet – Bert i Al Bart to postaci, które żadnej pracy się nie lękają i marzą o sukcesie, chociaż z ich przedsięwzięciami biznesowymi różnie bywa.
Szkoda, że serial ma jedynie osiem sezonów. Dla mnie mógłby trwać bez końca, ale niestety w tym przypadku to co dobre, ma swój koniec. Nie wiem kiedy przejdzie mi serialowy niedosyt, chociaż nadziei na dalsze odcinki już nie mam. Pozostaje mi jedynie udać się w podróż śladami Doktora Martina i być może osiąść gdzieś w małej wiosce w Kornwalii.
Tagi: Doc Martin, Doktor Martin, Dr Martin
Share On Facebook
Tweet It


