Duncan Laurence to reprezentant Holandii, którego w ogóle nie zauważyłam podczas finału. Zapytana o to kto wygrał, odpowiedziałam, że nie wiem i że w ogóle nie pamiętam tego występu. Wynikało to z tego, że Eurowizja 2019 była dość jaskrawa, prezentacje sceniczne leciały jedna po drugiej bez wytchnienia, a w trakcie głosowania impreza była przerywana występami różnych gwiazd (w tym Madonny, na której zresztą przysnęłam – i ocknęłam się dopiero na hasło “Wake up”).
Mówi się dość często, że Eurowizja to festiwal kiczu – rzeczywiście go nie zabrakło, może dlatego Duncan mi się gdzieś wizualnie zawieruszył. Facet wychodzi na scenę, ubrany bardzo zwyczajnie i śpiewa łagodną piosenkę. Z urody niczym się nie wyróżnia. Jest skromny. Niczym nie szokuje. O kurcze, facet jest normalny, zwyczajny, nie jakiś przebieraniec. O czym to świadczy? Moim zdaniem o tym, że Europa jest głodna normalności. Ma dość golizny, wulgarnego wyglądu scenicznego, krzykliwości, dziwactw. Łagodna piosenka okazała się piosenką wszystkich fanów Eurowizji 2019, gdyż wygrała dzięki głosowaniu publiczności. Tu mi ulżyło, bo w głosowaniu jury mogła wygrać Szwecja, no ale – ku mojemu niecnemu zadowoleniu – nie wygrała. Trzymałam kciuki za Australię, bo ten show całkowicie mnie porwał, poza tym lubię połączenie popu z operą – chociaż piosenka nie zwyciężyła, to przejdzie do najbardziej widowiskowych w historii całej Eurowizji.
Bardzo podobała mi się Tamara Todevska, reprezentantka Macedonii Północnej. Wokalistka pokazała wielką klasę, nie tylko w samym wykonaniu piosenki, ale i w wyborze kreacji, która po prostu skradła moje serce. Podczas głosowania jury Tamara była na samym szczycie, ale publiczność zadecydowała inaczej.
Nie byłabym sobą, gdybym nie wspomniała o największych, że tak powiem, porażkach w kreacjach podczas Wielkiego Finału, pomijam już wygląd pani zwanej Netta i skoncentruję się na reprezentantce Cypru i Białorusi.
Wyjdę na osobę mega staroświecką, ale wydaje mi się, że pani z Cypru najwidoczniej pomyliła się Eurowizja z domem publicznym. Pani uwodziła publiczność nie tylko wzrokiem, no ale te lateksy i giga prześwity, to coś nie halo. I chociaż czytając różne komentarze wyglądało na to, że piosenka “chwyci”, to jednak publiczność nie wpadła w pułapkę zastawioną przez Cypr i szału w wynikach głosowania nie było. Sama piosenka nawet fajna, wokalistka piękna, ale kreacja to porażka, chociaż widać było, że pani z Cypru doskonale się w niej czuje. Co dziwne, teledysk moim zdaniem jeszcze gorszy w kwestii stylizacji, no ale to oczywiście jest kwestia indywidualnego gustu.
Całkowicie zaskoczyła mnie kreacja z Białorusi. Zapomnieli chyba załadować na pokład samolotu stylisty, bo wokalistka wyglądała jak z taniego ruskiego targu. Kompletne bezguście rozwaliło całkiem fajną piosenkę. Być może Białoruś zbyt dosłownie wzięła sobie do serca pogląd, że jest to festiwal kiczu.
Wrócę jeszcze do tematu polskiej reprezentacji, która nie dostała się do Wielkiego Finału. Chociaż nie ukrywam, że nie znoszę śpiewania zespołu Tulia i nie dawałam im żadnych szans, to uważam, że zespół spotkała wielka niesprawiedliwość. W porównaniu z niektórymi piosenkami, które zostały zaprezentowane podczas finału, to aż nóż w kieszeni się otwiera przez to, że jednak (czemu wcześniej nie chciałam dać wiary) Tulia odpadła w przedbiegach z powodu niechęci do Polski. Na serio, nasze dziewczyny prezentowały się świetnie i potrafią śpiewać, a tego nie można powiedzieć o wszystkich uczestnikach, którzy przeszli do finału Eurowizji 2019.
Foto: Wikipedia
Tagi: Duncan Laurence, Eurowizja 2019