„Blondynka” to film oparty na powieści biograficznej, którą napisała Joyce Carol Oates. „Blondynka” ma być portretem legendy kina i najseksowniejszej kobiety świata, ale nie chodzi o strefę gwiazdorską, lecz o życie prywatne MM. Specjalnie użyłam określenia „ma być”, gdyż to, czy film takim portretem jest, muszą ocenić fani Marilyn Monroe. Osobiście nie podzielam zachwytów nad próbą pokazania Marilyn Monroe poza planem filmowym w takim właśnie wydaniu. Chociaż pod względem artystycznym produkcja wypada świetnie, to w moim odczuciu boska MM została zaprezentowana jako zwykłe kurwidełko, które uczyni wszystko dla kariery. Na dodatek zrobiono z niej osobę niepełnosprawną psychicznie. Dowiedz się, dlaczego mam takie zdanie o tym filmie!
Prywatna twarz Marilyn Monroe pokazana przez Netflix. Tylko czy prawdziwa?
„Blondynka” pokazuje życie prywatne Marilyn Monroe od dzieciństwa aż do śmierci. Nie jest żadną tajemnicą, że Norma Jeane Mortenson, całemu światu znana jako MM, poza planem filmowym nie była zbyt szczęśliwą kobietą. Przyczyn takiego stanu rzeczy było wiele. Norma Jeane Mortenson miała trudne dzieciństwo, co miało związek z tym, że matka zapadła na chorobę psychiczną, a ojciec nie utrzymywał z nią żadnego kontaktu. W filmie zresztą dość ciekawie dzieciństwo MM pokazano.
Pokazano też, że droga do wielkiej międzynarodowej sławy prowadziła przez łóżka wielu wpływowych facetów z branży filmowej. Oczywiście nie twierdzę, że MM był święta (faktycznie miała wielu kochanków), ale niektóre sceny po prostu zdzierają z niej szaty filmowej bogini seksu niedostępnej dla zwykłego śmiertelnika i sprowadzają ją do poziomu kobiety dającej dupy dla kariery na każdym kroku.
Marilyn Monroe: czy faktycznie chciała mieć dzieci, jak pokazuje film „Blondynka”?
Mówiąc szczerze, nie wiem, czy Marilyn Monroe aż tak bardzo chciała być matką. Nie będę w to zbytnio wnikać. Film „Blondynka” pokazuje, że gwiazda była nieszczęśliwa, gdyż nie miała dzieci. Raczej w to wątpię. Marilyn Monroe przypisuje się aż 13 aborcji i kilka poronień. Najprawdopodobniej cierpiała na endometriozę, co też mogło mieć wpływ na problem z utrzymaniem ciąży. Przypisuje się jej również urodzenie dziecka, gdy była nastolatką. Jaka prawda? Nie wiem, ale nie sądzę, by brak dzieci był dla niej największym powodem do rozpaczy, chyba że prawdą jest, że bardzo chciała mieć dziecko z trzecim mężem.
Prawdą może być, że przez jej karierę rozpadły się 2 ostatnie małżeństwa. Można się zgodzić z tym, że Joe DiMaggio mógł być o nią mocno zazdrosny, co wywołało w nim agresję względem Marilyn Monroe. Arthur Miller miał się wstydzić jej przed swoimi przyjaciółmi — wyznał to w swoich notatkach, które Marilyn Monroe przez przypadek odkryła.
Marilyn Monroe: z jakich powodów mogła być nieszczęśliwa w ciągu swego gwiazdorskiego życia?
Nie jestem znawcą problemów osobistych i stanu psychicznego MM na różnych etapach jej życia. Mogę przypuszczać, że bezdzietność w jakimś stopniu mogła mieć negatywny wpływ na jej psychikę. Wydaje mi się jednak, że Marilyn Monroe po prostu nie udźwignęła sukcesu. Współcześnie gwiazda mogłaby liczyć na wsparcie psychologów – speców od kariery, ale w tamtych latach MM była zdana na siebie i na osoby z planu filmowego, które mogły mieć różne podejście do jej aktorstwa, a w zasadzie traktowały ją jak popularny produkt marketingowy.
Norma Jeane Mortenson w pewnym momencie zaczęła mieć dość Marilyn Monroe. Granie słodkiej niewinnej blondynki, której pożądają mężczyźni na całej kuli ziemskiej, przestało być dla niej atrakcyjne. Ona chciała czegoś więcej. Pragnęła grać ambitne role, ale nie była w stanie uwolnić się z szuflady z napisem „seksbomba”. Ówczesne Hollywood nie chciało wypuścić jej z klatki, do której niegdyś weszła. MM kochała świetną literaturę, czytała wiele książek i widziała siebie jako aktorkę grającą w wybitnych filmach. Niestety, Hollywood nie podzielało jej zdania. Czy z czasem by się jej udało przełamać bariery? Tego nikt nie wie, gdyż Norma Jeane Mortenson zmarła 5 sierpnia 1962 w dość enigmatycznych okolicznościach. Być może było to samobójstwo, być może zabójstwo. Miała zaledwie 36 lat.
Czy warto oglądać film „Blondynka”? Premiery Netflix zaskakują widzów
Ogólnie rzecz biorąc, nie podobał mi się ten film. Nie zachwycił mnie taki obraz Marilyn Monroe. Jak wcześniej wspomniałam, artystycznie jest to film piękny. Walory estetyczne to jednak za mało, by na „Blondynkę” poświęcić prawie 3 godziny. Film straszliwie się wlecze (być może jest to tylko moje wrażenie).
Ana de Armas stara się być jak Marilyn Monroe, ale jestem święcie przekonana, że nie dla wszystkich jest to właśnie ta „Blondynka”. Chodzi o to, że bardzo trudno jest spełnić wymogi fanów MM, gdyż zdecydowana większość z nich uważa, że Marilyn Monroe była niepowtarzalna, a każda próba odtworzenia tej postaci może okazać się marną kopią dla widzów. Jak dla mnie, Ana de Armas pokazała, że jest bardzo dobrą aktorką, ale na litość boską, to nie jest Marilyn Monroe! Co gorsza, aktorka niszczy utrwalony wizerunek legendy kina. Ciekawe jak się poczuje, gdy po latach jakiś kolejny Andrew Dominik zrobi z niej dokładnie to samo?
Nie traktuje tego filmu jak portretu psychologicznego najsłynniejszej blondynki na świecie. Sama Joyce Carol Oates twierdziła, że „powieść jest fikcją, której nie należy traktować jako biografii”. Tylko że osoby, które nie znają filmów z udziałem Marilyn Monroe, a zakładam, że takie są, po obejrzeniu „Blondynki” raczej nie zrozumieją fenomenu tej kobiety. Nie mając podstawowej wiedzy o MM, uwierzą we wszystko, co jest pokazane w tym fatalnym pod względem merytorycznym filmie.
Oglądając „Blondynkę”, pamiętajcie o jednym: Marilyn Monroe była gwiazdą wielkiego formatu, a nie jakąś hollywoodzką szmatą. Nie była głupiutka i bezradna jak dziecko. Jeśli chcecie poznać prawdziwe życie Marilyn Monroe, musicie sięgnąć po rzetelne biografie i filmy dokumentalne. Nie i jeszcze raz nie dla tego, co Andrew Dominik zrobił z życia Marylin Monroe w filmie „Blondynka”, bazując na powieści biograficznej autorstwa Joyce Carol Oates!
Tagi: Adrien Brody, Ana de Armas, Bobby Cannavale, Caspar Phillipson, Dan Butler, David Warshofsky, Evan Williams, Julianne Nicholson, Lily Fisher, Netflix, Rebecca Wisocky, Sara Paxton, Toby Huss, Tygh Runyan, Xavier Samuel