“Patointeligencja” to wizytówka Maty i jednocześnie zapowiedź albumu “100 dni do matury”. W dwa dni licznik YouTube’a nabił temu kawałkowi dwa miliony odsłon. Chociaż rap to nie moje klimaty, zaciekawiło mnie zamieszanie medialne wokół “Patointeligencji”.
Moja pierwsza reakcja to wybuch śmiechu. Widzę kolesi przez gmachem elitarnego Liceum Ogólnokształcącego im. Stefana Batorego w Warszawie i myślę, że nie dam się nabrać na to, co Mata ma do wykrzyczenia. Mata jest zresztą powiązany z “Batorym” – a przecież powszechnie wiadomo jest, że “Batory” = “kariera gwarantowana” (i to w każdej branży). Więc młodzież z “Batorego” nie ma prawa na nic narzekać, zwłaszcza że nie tyka jej twarde życie przeciętnego chlebożercy.
Słucham dalej już na spokojnie i podziwiam tekściarski kunszt. Tak, tekst bardzo mi się podoba – lubię mocne, wyraziste teksty z silnym przekazem, nawet jeśli do końca nie wierzę w ich prawdziwość (w odniesieniu do rzeczywistości). Potem mówię sobie, że nic nie wiem o problemach i emocjach współczesnej młodzieży, czy to z dobrych czy z patologicznych domów, więc nie powinnam oceniać “Patointeligencji” pod kątem marketingowej pułapki.
Chociaż tekst przypadł mi do gustu i uderzyła we mnie potężna dawka emocji tego artysty, to jednak zastanawiam się, czy gdyby nie etykieta “Batory”, to czy utwór by błyskawicznie wywindował się na hit internetu. Ostatecznie jestem na “tak” i szczerze gratuluję młodemu artyście tak odważnego utworu (cóż, różnica pokoleń – i idąca za tym niewytłumaczalna nieufność co do prawdziwości problemów “Batorianów” osadzonych w “Patointeligencji” – nie pozwalają mi wydusić z siebie innych laudacji).
Grafika: freeimages.com
Tagi: Mata, rap